środa, 26 czerwca 2013

4. Możecie na mnie liczyć!

  Wstała z rana, lekko przymroczona. Nie wiedziała gdzie jest, lecz po chwili zorientowała się gdzie się obudziła oraz po co tu przyjechała. Wzięła poranny prysznic, odetchnęła. Była zmęczona, chociaż dobrze spała. Nie zastanawiając się ubrała rzeczy przygotowane z wczoraj i zbiegła na dół do kuchni. - Jeszcze nikt nie wstał.. - pomyślała i zabrała się za śniadanie.

- Głodny.. - wymamrotał i wstał. Nie myślał za dużo, chociaż on prawie wcale nie myśli. Ruszył schodami w dół, za zapachem dobiegającym z kuchni. Usiadł przy stole i wpatrywał się w dziewczynę. Po chwili zorientował się, że dostał pod nos talerz pełen naleśników.
- Nie patrz się tak tylko jedz, smacznego. - powiedziała uśmiechając się lekko.
Wyczuł to, sarkazm w jej głosie i sztuczny uśmiech. Wiedział, że jest coś nie tak, ale jeszcze nie mógł zapytać, miał przeczucie, że to samo wyjdzie i dowie się co martwi jego najbliższą przyjaciółkę.

...........................................................................................

  Po śniadaniu wyszła przed dom i zaciągnęła się świeżym powietrzem. Tak tego jej było trzeba, chwili spokoju i wyciszenia. Okolica była na prawdę piękna. Ogródek zadbany? Jak to?  - Chyba wiem przez kogo - pomyślała i pobiegła w kierunku tylko znanym dla niej.

- Pfffuu.. Ale się objadłem, nie ma to jak kuchnia Ayu! - powiedział szczerząc się do siebie i wstał z miejsca. Zaciekawiło go zdjęcie, na którym były te same osoby? - Aaa.. to pewnie jej mama.. mówiła, że jest do niej podobna czy coś. Intrygujące, takie podobieństwo między matką a córką.
Nie zastanawiając się wyszedł przed dom. Nie zobaczył nikogo, lecz jego zmysł węchu go nie zawiódł. Ruszył za dobrze znanym, słodkim zapachem brunetki.

............................................................................................

- Cedrick! - krzyczała radośnie, biegnąc w stronę ogromnej stajni. Spostrzegła jak chłopak odwraca się w jej kierunku. Z niedowierzaniem przyglądał się jej twarzyczce, która była tuż przy nim.
- A-Ayu? To t-ty? - Wymamrotał, nie mogąc uwierzyć w to, kto przed nim stoi. Bezskutecznie zaczął przecierać oczy, w nadziei, że to coś da, jednak nie wiele to pomogło.
- No ja, a kto by inny? Baka. - Spojrzała się na niego z drwiącym uśmieszkiem i słodziutkim wzrokiem. Wlepiała w niego swoje wielkie, złote oczy, które jak widmo zaczarowały go na pewien czas, przez co nie mógł nic wypowiedzieć.
- Co ty tu robisz?! Wiesz jaki czas cie tu nie było?! Ale sie zmieniłaś.. Twoja babcia! Ty wiesz?! W ogóle co ty tutaj robisz?! Gdzie byłaś?! .. - i tak dalej. Zalewał ją mnóstwem pytań i innych takich, a ona nie mogła zrozumieć nic z tego bełkotu. Po chwili zasłoniła mu usta ręką - Cii.. Wiem o babci, i to dlatego tu przyjechałam.. ale też dlatego że dawno was nie widziałam. Byłam wczoraj u dziewczyn, ale sie zmieniły! A teraz u ciebie.. Ledwo cię poznałam wiesz? - powiedziała uśmiechając się pogodnie.
  Cedrick w dzieciństwie był drobnej budowy ciała, przez co zawsze stawała mu się krzywda. Był tchórzliwy, niezdarny oraz ślepo zakochany w naszej Ayu. Teraz wyglądał na wiele starszego. Miał brązowe rozczochrane włosy i czarujące zielone oczy. Nie utył, lecz nabrał masy mięśni, przez co wyglądał mężniej i pewniej. Na pewno dorósł, to wiedziała od początku patrząc na niego.
- A ty.. Ale jesteś piękna.. Wcześniej też byłaś, myślałem że to nie możliwe, ale wypiękniałaś! - powiedział uśmiechając się.
Brunetka poczuła jak jej poliki ogarnia rumieniec. - Przestań, nie jestem wcale taka piękna. Baka - powiedziała śmiejąc się, a po chwili poczuła jak ktoś obejmuje ją rękoma za plecy i przyciska do siebie. - Bałem się, że już tu nie wrócisz. - Wymamrotał. Dziewczyna na chwilę osłupiała, ale wrócił jej rozum i pamięć o tym po co przyszła. - No coś ty.. Nie zostawiłabym was tak..

............................................................................................

  Całej tej scenie przyglądał się zdziwiony Salamander. Słyszał rozmowę, krótką ale coś słyszał. I wiedział że może się przygotować na najgorsze, więc będzie o nią walczył.
Ayu myślała ciągle nad tym jak dobrać słowa, więc wreszcie pewnym tonem zapytała:
- To byłeś ty? Ten, który dbał o dom, ogródek i konie pod moją nieobecność?
- Heh.. Więc dlatego jesteś taka.. Zmartwiona - zaśmiał się.
Dziewczyna była trochę zdezorientowana, chciała wiedzieć komu ma podziękować za dbanie o te miejsce, tak ważne miejsce.
- Dom i ogródek pielęgnowały twoje przyjaciółki wraz z Marią. Ja zająłem się końmi. - Odpowiedział przyjaznym głosem i wciąż się w nią wpatrywał.
- A-aha.. rozumiem. - Powiedziała zdziwiona - Ale jak? Dlaczego?
- Bo jesteśmy jak rodzina. - powiedział prosto z mostu.
- Śmierć twojej babci była ciosem dla nas wszystkich, a my wiemy że jako mag masz dużo obowiązków, a także masz jeszcze inną rodzinę i że nie zadbasz o wszystko w tym samym czasie.
- A-ale ja nie wiem.. Nie chcę was zostawiać tu samych z tym wszystkim, tak bardzo tęsknię. A-ale również nie mogę zostawić Fairy Tail, oni są najlepszym co mnie w życiu spotkało, nie mogę odejść, zbyt bardzo ich kocham, ale was też.. Ughh.. nie wiem co mam robić! - Dziewczyna rozpłakała się w najlepsze, lecz po chwili poczuła jak obejmują ją czyjeś ręce.
- Aya-chan, nie przejmuj się. Nie mamy tego za złe, każdy ma własne życie. - powiedziała wzruszona Veronica.
- Zajmiemy się tym domem, bo on jest też jak nasz. - dopowiedziała zasmarkana Felicia.
- Twoja babcia podążała by za marzeniami Ayu.. - powiedziała Maria.
- W gildii wszyscy by tęsknili Ayu. - wyszlochała Rika.
- Wracaj do siebie, a my zajmiemy się posiadłością. - rzekł Cedrick, po czym dziewczyna ustała przed wszystkimi, i wyprostowana ze łzami w oczach krzyknęła - Arigatou! Wszystkim! Możecie na mnie liczyć! - dziewczyny wybuchnęły płaczem, i przy tym Happy, a on jeden stał i patrzył się w tą scenę z pobłażliwym uśmiechem.. - Dobrze, że wszystko wróci do normy.. - tak mu się przynajmniej zdawało.

...............................................................................

Kolejny nudny rozdział, ale teraz będzie coraz lepiej :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz